środa, 4 marca 2015

● CHAPTER 1 A✖T

Chłopak ruszył wolnym krokiem w stronę drzwi. Przeszedł przez próg z jak zwykle skupioną miną, oraz popchnął je lekko biodrem, manewrując trzymanym w dłoniach opakowaniem. Westchnął cicho, ciesząc się w głębi duszy że pomimo swojej niezdarności, ani on, ani prezent nie ucierpiał.
- BALUŃ! - usłyszał nagle donośny krzyk i aż podskoczył. Trzymane w dłoniach pudełko momentalnie wyślizgnęło się mu się i obiło o podłogę. Chłopak złapał się za głowę załamany, zaraz spoglądając na śmiejącego się sprawce, mimo tego iż rozpoznawał jego głos.
- C-co ty narobiłeś..?! - krzyknął, tupiąc nogą. - To był mój prezent dla siostry! - zaczął nawalać go swoimi małymi piąstkami, jednak nie wywołując nawet drgnięcia u szatyna. Ten otarł łzę.
- Szkoda że nie widziałeś swojej miny! No co, moja wina że jesteś taką ciotą? - złapał się za brzuch, nadal śmiejąc i lewitując przy nim w powietrzu. Balonowy westchnął głęboko, obejmując się rękami, oraz wcale nie przymierzając się do płaczu.
- To było ciasto, piekłem je całą noc..!
- No to upieczesz drugie. Możesz przy okazji zrobić jakieś dla mnie.. Hm.. Co powiesz na wiśniowe z czerwoną galaretką? - oblizał wargi, a ten zrobił zirytowaną minę. Wampir momentalnie popchnął go lekko w stronę jego mieszkania. - No już, ruchy!
- Nie! Ni-nie będę piekł Ci żadnego ciasta! Jestem jakimś twoim sługą...?! - zaprzeczył zdenerwowany różowowłosy, zaciskając pięści i zatrzymując się stanowczo.
- No a nie? - odparł obojętnie, poprawiając spadające mu na twarz, czarne kosmyki. Po chwili jednak, widząc że Balonowy nadal stoi w miejscu, pokazał swoje białe kły i syknął. Niższy chłopak momentalnie podskoczył przerażony i pobiegł w stronę kuchni, zostawiając na miejscu śmiejącego się, nadal lewitującego wampira. Różowowłosy westchnął głęboko, szukając po całej kuchni foremki i paczuszki galaretki. Nawet nie wiedział czemu w końcu się za to wziął.
- Czemu nie jesteś z Marceliną..? - odezwał się w końcu Baluń, patrząc ukradkiem ze zirytowaniem na Marshall'a, który penetrował wszystkie półki i przeglądał jego rzeczy.
- E, kto to? - zapytał jakby nigdy nic, a różowowłosy momentalnie zirytował się jeszcze bardziej.
- To twoja przyjaciółka, wampirzyca! Mieszkacie w.. Chatach obok siebie! - ten patrzył na niego z tępą miną, oraz dopiero po minucie zrozumiał o kogo chodzi.
- Aaaaaa, ona. Wczoraj byliśmy na imprezie, zachlała się i leży z kacem. Nawet bym jej kijem nie dotknął. - odparł beznamiętnie. Baluń momentalnie się zmartwił.
- A..ale.. Czy ona..
- Szybciej Gumbutt! - pośpieszył go Marshall drąc japę, a ten zasłonił uszy rękami, zaraz z obrażoną miną kontynuując tworzenie swojego kolejnego, cukierniczego arcydzieła. Nim się obejrzał, przez frontowe okno wleciało coś wielkiego i ciężkiego oraz trafiło mu idealnie w łeb. Balonowy momentalnie upadł na ziemię, a Wampir lewitujący niedaleko i oglądający jego bieliznę, wybuchł śmiechem. Baluń ledwo wstał, chwiejąc się i mrużąc oczy, a z nosa ciekła mu krew.
- C..co do..
- RZUT KOKOSEM! - wykrzyknął znajomy głos, a do kuchni niczym ninja wleciał Finn, upadając na kolano, w bardzo charyzmatycznej pozie. Po chwili jednak runął na bezdechu twarzą w ziemię bo między jego nogami znalazło się krzesło. Potem wydał z siebie niemiłosierny wrzask, a Marshall z Baluniem nie wiedzieli doprawdy co się na Chrystusa tutaj dzieje.
- Znalazłeś go?! - wykrzyknęła Fionna, także wskakując przez okno, ze swoim różowym.. Joystickiem w dłoni, a na jej szyj dyndała Cake. Ona dla odmiany wylądowała całkiem miękko, mimo tego że na biednym Baluniu.
- Fionno, proszę, zejdź ze mnie..! - wydusił różowowłosy wręcz błagalnym tonem, a ta jakby nigdy nic rozpoczęła konwersację z Marshallem. Wpierł przybiła mu męskie powitanie.
- Siema stary! Szukaliśmy Cię! - odparła, spoglądając na żałośnie wijącego się Finna.
- Ta? A po co? - zapytał wyszczerzony Wampir. - Chyba ostatnio niczego nie ukradłem..
- Nie, nie w tym rzecz! Marcelina Cię szukała i groziła siekierą że odetnie Ci jaja jak nie ruszysz dupy i pomożesz jej sprzątać chałupy po imprezie. - uśmiechnęła się szeroko, a Marshall pobladł jeszcze bardziej niż normalnie, przełykając ledwo ślinę.
- Okej, jasne! - schylił się do ledwo-żywego Balunia pod stopami Fionny. - E, Gumbutt, na wieczór chcę widzieć ciasto.
- Ale galaretka się jeszcze nie..
- Wieczór. - syknął, a jego oczy zapłonęły, po czym uśmiechnął się zadowolony do przestraszonego różowowłosego. Pomachał mu jego osobistymi gaciami przed twarzą. - Pożyczam.
- Ej..! Ale po co Ci moje.. - nie dokończył, bo ten zamienił się w nietoperza, oraz z gitarą przewieszoną przez ramię i z majtkami w łapkach, wyleciał przez okno. Baluń momentalnie westchnął głęboko, czekając aż blondynka będzie łaskawa z niego zejść. Ta w końcu zeskoczyła, wcześniej ocierając o jego twarz ciężkim butem, po czym podeszła do Finna.
- Finn, stary, wstawaj z tej ziemi łajzo! - dotknęła go leżącą obok szpachelką, a ten wydukał coś niezrozumiałego, całe czas trzymając się za krocze. Cake przewróciła oczyma.
- Wstawaj dziecko, jest pora na przygodę! - wykrzyknęła, tłukąc Fionne po twarz ze śmiechem, na co ta również zaczęła się śmiać, zrzucając ją ze swojej szyj na ziemię.
- No juuu, chodźcie, nie lubię tego miejsca. - odparła blondynka, rozglądając się z obrzydzeniem po słodziutkim, różowym mieszkanku, pełnym cukierkowych wzorków, jednorożców i innych gówien.
- No dobra, dobra.. - wydyszał Finn, po czym ledwo wstał. Spojrzał na dziewczynę wzrokiem szczeniaczka. - Zaniesiesz mnie..?
- Słucham?! - zapytała z niedowierzaniem. Ten jednak nie przestawał robić oczu wielkich niczym miłość do erokozy, w tym czasie składając ręce w geście błagalnym. Fionna pacnęła się w czoło z długim westchnięciem. - Dobra, cho na bary! - odwróciła się, a ten radośnie wskoczył jej na plecy, po czym jak wicher pognali w stronę rozbitej szyby robiącej za zastępcze wejście do mieszkania rodzeństwa Balonowych. Chłopak ledwo wstał z ziemi gdy wyszli i otrzepał się. Załamał się momentalnie widząc kuchnie całą w błocie z butów znajomych.
- Eeech.. - westchnął mrużąc oczy, gdyż był wyczerpany i załamany myślą że tyle ma jeszcze do zrobienia, po czym schylił się po mop. Jednak w między czasie usłyszał hałas dobiegający zza okno. Instynktownie skulił się, czekając na nadlot kokosowych min, jednak nic takiego nie nastąpiło. Za to wylał się wręcz z niego Jake, trzymając ukradkiem swoje skrzypce. Stanął w końcu na dwóch, psich łapach, łapiąc oddech zdyszany.
- Hej Wasza wysokość, miło Cię widzieć! - odparł, prostując kręgosłup. Balonowy zmarszczył brwi, pchając sobie zwinięte kawałki papieru toaletowego w serduszka do nosa, aby zapobiec krwawieniu.
- Jake..! Już nie Wasza Wysokość.. Nie idziesz z nimi? - ucieszył się momentalnie że istnieje osoba która szanuje jego osobę.
- Idę, idę, ale nie nadążam.. Kondycja nie ta sama. - uśmiechnął się lekko. - No to ja spadam.. Gdzie pobiegł młody i Fionna?
- Chyba do siebie, krzyczeli coś o przygodzie..
- Więc pewnie będą grali w LOL'a. - odparł i zdjął swoje skrzypce które miał na głowie i ukłonił się. - Bywaj!
- Tak.. Cześć..! - odparł Baluń, a ten starał się wspiąć wyżej i dostać się do okna. To mu się jednak nie udało. Różowowłosy westchnął cicho i podszedł, samemu ledwo go podsadzając. Jake uśmiechnął się szeroko.
- Dzieny! - dodał i zeskoczył z parapetu na chodnik.

~~~
- Ej, młody! - wykrzyknął zdyszany Jake, ponownie ledwo stojąc na łapach i ciągnąc za sobą swoje skrzypce. Rozejrzał się po mieszkaniu przypominającym trochę burdel, po czym zauważył w końcu Finna leżącego na brzuchu na łóżku i grającego na przegrzanym BMO. Wpatrywał się w ekran jak zombie. - Co ty wyprawiasz?
- Gram. - odparł nawet na niego nie patrząc. Zwierzak zdziwił się, że ten w ogóle zauważył jego obecność w pokoju.
- To nic nie da Jake, właśnie mamy walkę z Gildią. - dodała Fionna z pizzą w ustach i będąc w niej cała, oraz siedząc obok niego na pufie ze swoim różowym joystickiem. Staruszek westchnął głęboko.
- Dzieciaki i ich zabawy.. A gdzie jest Cake?
- A bo my wiemy, buszuje gdzieś po szafkach szukając jakichś chrupek czy czegoś.. - burknął Finn. Jake złapał się za głowę.
- No weźcie, oczy wam wypadną jak będziecie tyle grali! Lepiej chodźcie ze mną poszukać przygody!
- To Nowy Jork, tutaj nie ma żadnych przygód.. - dodał blondyn nie odrywając wzroku od ekranu.
- ZAPRZECZAM! - wykrzyknęła nagle Fionna, rzucając kontrolerem w ryj przyjacielowi, który upadł do tyłu z łóżka. - Kto idzie ze mną rzucać kokosem w Obame?! - podniosła nie wiadomo skąd wielki orzech. Blondyn od razu zerwał się na równe nogi.
- JA! - chwycił swój i rzucili sobie nawzajem w mordy, dzięki czemu runęli ze śmiechem i śliwami na ziemię. Jake pacnął się łapą w czoło, po czym od razu po zobaczeniu Cake z paczką chrupek o smaku trupiego mózgu, wlazł jej na głowę.
- He? - zapytała zdziwiona i tak napychając się na całego.
- Nie mam siły za nimi biegać.. Gnaj! - rozkazał, a ta zrobiła zirytowaną minę, po czym skierowała się w stronę drzwi za dwojgiem wrzeszczących dzieciaków.

~~~

Balonowy właśnie skończył odnawianie ciasta dla Balonowej. Pojechała ona na targi naukowe i miała wrócić dopiero wieczorem. Rozejrzał się po swoim ogromnym, pastelowym mieszkanku, które błyszczało czystością. On za to ledwo trzymał się na nogach, zmęczony, a w jego nosie nadal tkwiły "zatyczki", ponieważ bał się że krwotok powróci. Tort schował pod plastikową gablotkę, aby nie natknął się przypadkiem na ukochanego wampirka. Po chwili objął się rękami. Było wyjątkowo zimno, nawet w środku jego mieszkania. Chwycił chociaż cienki, beżowy sweterek i założył go na siebie, wiążąc z boku. Westchnął cicho, zaraz dodatkowo przykręcając ogrzewanie. Po chwili z lekką obawą zajrzał do lodówki i dotknął galaretki. Ta nadal jeszcze była lekko płynna.. A bladoskóry znajomy mógł się zjawić w każdej chwili. Balonowy westchnął cicho, aż nagle, o wilku mowa, ktoś bez pukania ani jakiegokolwiek zachowania kultury, wkroczył do jego mieszkania. Po chwili uniósł się w powietrze, od razu tarmosząc policzki przestraszonego Balunia. Ten zarumienił się lekko, zawstydzony i odepchnął jego ręce.
- P-puka się..! - krzyknął chłopak, a ten tylko zrobił niczym nie wzruszoną minę.
- Wielkie mecyje, dawaj mi lepiej to ciasto. - Różowowłosy przełknął ślinę, obejmując się rękami.

- Ja.. Nie zdążyłem.. - wydukał. Ten spojrzał na niego mrożącym, wręcz morderczym spojrzeniem.
- Że co proszę..? - Baluń zamarł, gdy jego oczy zaszły czerwienią, a kły wyszły na wierzch.
- P..przepraszam! Ja.. Ja.. - jąkał chłopak, przylegając do ściany za sobą. Wampir zbliżał się do niego powoli, sycząc i warcząc, wyglądając przy tym przerażająco. Balonowy momentalnie zalał się łzami i zasłaniał się ile tylko mógł, czując już oddech Marshalla na swojej szyj. Po chwili jednak.. Sapnięcia i nieprzyjemnie dźwięki ucichły. Za to po całym mieszkaniu rozbrzmiał donośny śmiech. Przerażony różowowłosy któremu serce podeszło do gardła spojrzał ze zdumieniem w stronę wampira.
- Ty naprawdę sądzisz, że zrobiłbym Ci coś bo nie zdążyłeś z głupim ciachem?! - złapał się za brzuch, nie mogąc opanować śmiechu. Baluń poczuł dziwną ulgę i w pewnym sensie zrobiło mu się miło, że jednak źle go oceniał.. Jednocześnie był także zdenerwowany.
- Marshall! D-dostałbym zawału..! - wyjąkał, nadal chwiejącym się głosem, a ten podał mu rękę, chcą pomóc wstać, nie mogąc już wydać z siebie niczego oprócz śmiechu. Balonowy najpierw porządnie zwątpił, jednak po chwili z delikatnym rumieńcem odważył się skorzystać z tej propozycji. Za chwilę stał już na nogach i otrzepał swoje i tak wymięte ubrania. Otarł łzy rękawem, cały się trzęsąć jak niedoszła galaretka w lodówce. Zaczął wchodzić oburzony po schodach, jednak wampir wciąż za nim lewitował.
- A z innej beczki, na kiedy będzie to ciasto? - zapytał wyszczerzony, spoglądając ukradkiem na wciąż przeżywającego wszystko nadal chłopaka.
- Na jutro rano.. - burknął różowowłosy, będąc już w swojej obszernej sypialni, z dużym, różowym łóżkiem po środku, białymi meblami, jasno beżowymi ścianami i różnymi, słodziutkimi dodatkami takimi jak poduszki w kształcie serduszek i kucyków.
- No co, teraz się na mnie obraziłeś?
- M..może, a co?! - wykrzyknął oburzony, tupiąc nogą. Marshall zaśmiał się ponownie, zaraz zdejmując mu małą koronkę z głowy i podlatując pod sufit. Baluń spojrzał na niego zirytowany.
- Oddawaj to..! - pisnął, a ten oglądał ozdobę w dłoniach.
- Mm.. Szczere złoto? Pewnie jest dużo warta. - wyszczerzył się.
- Zostaw ją w spokoju, z..zobaczysz co Ci zrobię.. J..jak coś jej się stanie..! - pisnął, lub raczej ledwo wydusił bardzo niepewnie, ale onieśmielił go wzrok wampira. - ..L..lub nie.. Marshaaaall..! - zaczął wymachiwać rękami, kiedy ten podrzucał koronką ze śmiechem.
- Nie peniaj, nic jej nie będzie. - wtedy wypadła mu z rąk przez okno. - Ups.. - różowowłosy wydał z siebie niemiłosierny wrzask, tak że sam Marshall Lee skrzywił się i zasłonił uszy rękami. - No już! Lecę po nią! - zamienił się w nietoperza i momentalnie wyskoczył przez otwór w ścianie w pogoni za spadającą z zawrotną prędkością ozdóbką. Baluń któremu serce podeszło pod gardło, wystawił przerażony głowę zza parapetu, chcąc obserwować poczynania wampira. Ku jego zdziwieniu, nic nie zobaczył. Było bardzo spokojnie. Wiał delikatny wiaterek, a światło idealnie krągłego, wiszącego na niebie księżyca, odbijało się od szyb wieżowców i bloków tworząc iskry. Prócz tego miasto było oświetlone milionem zwykłych i neonowych świateł z banerów, reflektorów i ozdobnych lampek. Różowowłosy wpatrywał się w ten widok, zapominając na moment o swoim celu. Rozmyślał także o tym czemu jego siostry wciąż nie ma. Musiała widocznie zostać dłużej na jakiś nocny wykład czy coś w tym rodzaju.. Nagle jednak otrząsnął się i momentalnie spanikował.
- BALUŃ! - usłyszał wrzask przy uchu i momentalnie podskoczył do nieba, wydając z siebie podobny, jednak przepełniony przerażeniem. Jak się domyślał, za jego plecami stał roześmiany wampir, trzymając w dłoniach jego ozdóbkę. Balonowy złapał za serce, starając się uspokoić oddech.
- To przestaje być śmieszne..!
- Wcześniej też się jakoś nie śmiałeś. - wyszczerzył się, odkładając gitarę na bok. Ten spojrzał na niego pytająco. - Śpię dziś u Ciebie. - odparł. Różowowłosy zmarszczył brwi.
- Jakim prawem to sobie u..ubzdurałeś..?!
- Haha, nadal mam twoją koronę! - zaczął ponownie nią podrzucał, a Baluniowi oczy wyszły z orbit.
- NI..NIE RÓB TAK BO ZNOWU JĄ WYWALISZ..! - krzyczał, uderzając go małymi piąstkami w klatkę piersiową, a ten niewzruszony chwycił go nagle za biodra, wywołując jego ogromny rumieniec, po czym rzucił nim wręcz o łóżko. - C..co to ma znaczyć?!
- Leżeć. - wydał komendę Marshall, a ten zrobił zburzoną minę.
- Nie jestem twoim pieskiem..!
- Leżeć.. - syknął ponownie, pokazując kły, a ten już zwinął się w kłębek pod kołdrą. Wampir momentalnie wybuchł śmiechem. - Grzeczny Baluń. - Chłopak rzucił mu zirytowane spojrzenie.
- Ni..nie myśl sobie że się Ciebie boję, czy coś..
- P..pewnie że nie..! - odparł, przedrzeźniając jego ton, na co ten zacisnął obrażony wargi. Po chwili czarnowłosy znalazł się przy jego toaletce i zaczął tam grzebać.
- E..ej! Nie ruszaj moich rzeczy..! - pisnął, gdy ten wyjął jego kosmetyki, różowe spineczki i wsuwki z jednorożcami, oraz perfumy.
- Ty serio jesteś babą w męskiej skórze. - odparł wampir, świetnie się bawiąc w rozwalaniu ich po całym pokoju. Baluń złapał się za głowę, lekko zarumieniony ze wstydu.
- Z..zostaw to..! Jeszcze pogubisz..! - skakał po łóżku oburzony, jednak za bardzo się bojąc z niego zejść. Lee po skończonej zabawie i rozwaleniu wszystkiego na środku pokoju, znowu począł obracać jego koroną w dłoniach. Próbował podważyć klejnot pazurem. - Marshall..! Ni..nie rób tego..! - krzyknął Baluń, mając prawie łzy w oczach, a ten westchnął znudzony. - I t..tak już mi na pewno dużo rzeczy zepsułeś..!
- Jezu, Gumbutt, jaki ty bywasz nieznośny. - wystawił do niego jęzor, ponownie zaczynając grzebać w innej szafce i wyjmując w niej coraz ciekawsze rzeczy - Po obejrzeniu ich, rzucając o ziemię. Parę szklanych przedmiotów zdążyło się rozbić. W pewnym momencie strącił niechcący wazon na łóżko chłopaka. Balonowy mocno nie dostał, jednak po chwili był cały zalany wodą, a włosy opadły mu na twarz. Makijaż momentalnie mu się rozmył i spłynął po twarzy. Niestety krew znowu popłynęła z jego nosa, co szybko zakrył dłonią. Wampir zaprzestał grzebanie w jego rzeczach i spojrzał w stronę chłopaka.
- Jesteś okropny..! - krzyknął zalewając się w końcu łzami. Wampir spojrzał na niego zdziwiony.
- Będziesz ryczał? Bo rozmazały Ci się oczy? - zapytał znudzony. Baluń już nic nie mówił, wstał, kierując się do łazienki, oraz schował jedynie twarz w dłonie, cicho popłakując. - No weeź! Nic się nie stało! - krzyknął do niego, jednak ten zatrzasnął się za drzwiami. Marshall westchnął z goryczą w głosie, kierując się zaraz na łóżko. Na szczęście w ostatnim momencie zauważył, że jest na nim mokra plama. Postanowił coś z tym zrobić. Po jakimś czasie Baluń wszedł do sypialni, z już smutymi ciepłą wodą policzkami. W oczach nadal miał łzy, a w nosie nowy "opatrunek" przez krwotok. W pokoju pościel była zmieniona na inną, z różowym jednorożcem, a wampir siedział obok grając na gitarze. Momentalnie zwrócił ku nim wzrok. - No i widzisz! Zmieniłem nawet kołdrę!
- Super.. - burknął Balonowy, biorąc się ledwo za zbieranie rzeczy rozrzuconych po całym pokoju. Fakt, Marshall o tym zapomniał.
- Pomógłbym Ci gdybym nie był takim leniem. - odparł wyszczerzony wampir, a ten nawet na niego nie spojrzał, nadal starając się uprzątnąć nieco otoczenie. Marshall momentalnie zmarszczył brwi. Podszedł do niego i nagle chwycił go w biodrach, odsuwając w stronę łóżka.
- M..Marshall, co ty.. - nie dokończył Baluń, bo ten zaraz posadził go na nim, oraz z dziwnym wyrazem twarzy wziął się za sprzątanie. - Daj spokój, ja t..to zrobię.. - odparł cicho zdziwiony różowowłosy, chcąc wstać, jednak ten momentalnie zwrócił ku niemu wzrok.
- Siedź. - odparł, odstawiając rzeczy mniej więcej na swoje miejsca. Byleby nie leżały na ziemi. - Ja nabroiłem, więc ja posprzątam. - dodał, kontynuując. Baluniowi momentalnie z jakiegoś powodu zrobiło się ciepło na sercu. To aż dziwnie uprzejme zachowanie wampira było najbardziej rzadką rzeczą na świecie. Po skończeniu, lub mniej więcej skończeniu. nawet lekko nie zmęczony Marshall usiadł przy różowowłosym. - Sorrka, że to na Ciebie wylałem. - odparł nagle, a ten aż się wzdrygnął na jego łagodny ton. - Nie chciałem akurat tego. - wyszczerzył się po chwili lekko, zaraz kładąc się na oszołomionym Baluniu jak na pufie. Ten przez chwilę szoku nawet nie zwrócił na to uwagi, ale zaraz zaczął nim ledwo potrząsać.
- Marshall..! Złaź..! Jesteś za ciężki..! - rzucał się jak ryba na lądzie, a ten śmiał się tylko. Odwrócił go na bok i wtulił się w niego mocno od tyłu, prawie że dusząc niższego chłopaka. - Ni..nie mogę oddychać!
- Oj cicho, zołzo. - burknął Marshall, szczerząc się i mocniej obejmując jego biodra. Baluń zrezygnowany położył tylko dłonie na jego rękach, czując że nie da razy wyślizgnąć się z tego żelaznego uścisku.
- K..kto Ci w ogóle dał pozwolenie żeby tutaj być..?!
- Sam sobie dałem. - odparł zadowolony, a ten momentalnie się zirytował.
- M..myślisz że nie spotkają Cię konsekwencję..?!
- Oczywiście że tak, jestem wampirem, mi zawsze wszystko ujdzie.. - wyszeptał z szerokim uśmiechem, Zaraz chuchając ciepłym oddechem na jego szyję. Różowowłosy momentalnie się wzdrygnął i zaczerwienił na ten dziwaczny gest.
- C..co ty robisz..? - pisnął cicho, a ten zaraz pocałował ją delikatnie. Mimo wszystko było to całkiem miłe.. W żołądku chłopaka pojawiło się małe stadko motylków, dające na chwilę zapomnieć mu o oburzeniu jakie odczuwał. W końcu nie było to właściwe... Jednak zaraz delikatność i ciepło zastąpiło szybkie i bolesne ugryzienie. Stało się to tak szybko, że Różowowłosy zdążył jedynie zawyć, zupełnie zdezorientowany. - M..Marshall..?! - spojrzał natychmiast na wampira, czując jak ten przyssał się do jego szyj niczym pijawka. Kwilił dalej. Czarnowłosy nie reagował, przytrzymał dłonie Balunia aby ten nie mógł go odepchnąć, po czym kontynuował posiłek ze zmrużonymi oczyma. Balonowy nadal czuł pulsujący ból który był prawie nie do zniesienia. Zacisnął wargę i oczy. - M..Marshall..! Boli..! - jęknął. Wampir nie miał mu jednak jak odpowiedzieć, w czasie picia jego krwi jego usta były zajęte, a twarz przytulona do szyj Balunia. Chwycił jego dłonie gdy ten nadal syczał z bólu i zawiesił sobie na szyj, tam nadal je szczelnie trzymając, powodując to że niespokojny chłopak był w niego lekko wtulony. Wyczerpany i spięty Baluń poczuł jak ból ustaje, a po chwili kły wampira powoli zostały wyjęte z jego delikatnej skóry. Nadal zszokowany różowowłosy przez chwilę nawet nie drgnął, znacznie bladnąc. Potem dotknął drżącą dłonią ugryzienia które lekko krwawiło i ubrudził palce, nadal nie odrywając wzroku od wampira. - Czemu t..ty mi.. To..
- Byłem głodny. - odparł jakby nigdy nic.
- To.. Bolało.. - spuścił wzrok, nie mając pojęcia co ma o tym wszystkim myśleć.
- Wiem, ale następnym razem już nie będzie.
- J..jak to następnym razem..?! - krzyknął oburzony Baluń, a ten jedynie otulił go ramionami od tyłu, wywołując kolejny rumieniec i szepnął mu do ucha:
- Śpij cholero. - ten był w pełni zirytowany, jednak momentalnie poczuł że naprawdę jest śpiący. Takie braki krwi musiały go osłabić. Z drugiej strony, wampir chciał żeby zasnął po to, żeby odzyskał krew, czy może ze zmartwienia o jego osobę..? Mimo wszystko wtulił się w jego ręce delikatnie, nadal lekko zaczerwieniony i przymknął powieki.- Możesz się jeszcze rozebrać.
- NI..NIE..!